Junkers w rękach Polaków
Jedną z najbardziej niezwykłych zdobyczy, jaka podczas walk o Kołobrzeg wpadła w ręce żołnierzy 1. Armii Wojska Polskiego był niemiecki samolot transportowy Ju-52. Maszyna przyporządkowana była do 1. eskadry transportowej Luftwaffe. Pilotował ją sierżant Edmund Kloth; wraz z nim na pokładzie znalazło się trzech innych żołnierzy załogi oraz, urodzona w Słupsku, 22-letnia członkini Związku Dziewcząt Niemieckich, Gertruda Horn. Celem lotu, który rozpoczął się 9 marca 1945 r. na meklemburskim lotnisku Tutthof był oblężony Gdańsk. Przewieźć tam miano ok. 2 t paliwa oraz aparat rentgenowski.
Junkers Ju-52 (fot. J. Rybicki)
Podczas przelotu nad linią frontu Junkers został ostrzelany przez radziecką albo niemiecką artylerię. Mimo uszkodzeń dotarł w okolice Kołobrzegu. Tutaj, nie chcąc ryzykować katastrofy, niechybnie zakończonej eksplozją przewożonych zapasów benzyny, pilot zdecydował się na lądowanie awaryjne. Jako dogodne miejsce do posadzenia maszyny wybrał polanę w okolicach miejscowości Charzyno, 11 km na południe od ujścia Parsęty.
Junkers Ju-52 (fot. J. Rybicki)
Po zmroku Ju-52 przeciął niebo nad stanowiskami stojącego w rejonie wsi polskiego 3. batalionu sanitarnego i, łamiąc podwozie, nienaruszony osiadł na ziemi. Niemal od razu w jego kierunku wyruszyli, kwaterujący w tym czasie w pobliskim Przećminie, żołnierze 9. pułku piechoty oraz samodzielnej kompanii rusznic przeciwpancernych. Podczas pościgu zginął jeden z niemieckich lotników. Gertruda Horn została pojmana i odprowadzona na tyły. Losy pozostałych członków załogi nie są znane, podobnie jak i dalsza historia wraku. Jak wynika z fotografii archiwalnych autorstwa foto-kronikarza bitwy, Józefa Rybickiego, stanowił on nie lada gratkę dla polskich zdobywców Kołobrzegu – pamiątkowe zdjęcia zrobił sobie przy nim nawet sam dowódca 4. Dywizji Piechoty im. Jana Kilińskiego, gen. Bolesław Kieniewicz. Prawdopodobnie już wiosną 1945 r. samolot dostał się w ręce radzieckie i został odholowany na złomowisko.
Junkers Ju-52 (fot. J. Rybicki)
Warto wspomnieć, że podczas bitwy Niemcy stracili także kolejnego Ju-52, tym razem w wariancie wodnosamolotu. W pierwszych dniach walk lądował w celu uzupełnienia paliwa na Jeziorze Resko. Strącono go przy próbie startu. Jak głosi lokalna legenda, maszyna przyleciała z Królewca i na pokładzie mogła wieźć elementy… Bursztynowej Komnaty. Z biegiem lat wrak zniknął pod mulistym dnem gdzie spoczywa do dziś.
dr Łukasz Gładysiak