Wydaje się, że współcześni „wikingowie” to głównie walki na miecze, tatuaże, rekonstrukcje bitew?
Ten etap mam już za sobą. Faktycznie, w latach 90. zaczynałem od mieczy z resorów i treningów walki. Chyba wszyscy młodzi członkowie ruchu reenacting tak zaczynają. Dość szybko odkryłem jednak, że od „chwały pól bitewnych” ciekawsze może być to wszystko, co działo się poza wojną.
Mówisz, że zajmujesz się „tłem historycznym”?
Tak! Fascynuje mnie to jak wyglądały podgrodzia w państwie Piastów. Jak wyglądał tabor ciągnący za armią. Jak tworzyły się pierwsze osady służebne. To praca, która wymaga sporo wysiłku – przedzierania się przez materiały archeologiczne, źródła z epoki, a także podpierania się etnografią.