Imię miasta nad ujściem Parsęty czterokrotnie było nadawane jednostkom pływającym. Jako pierwsi zrobili to marynarze Cesarstwa Niemieckiego; tradycję kontynuowali Polacy i to zarówno w sferze militarnej, jak i cywilnej. Ostatni z pływających „Kołobrzegów” trafił do huty na początku lat dziewięćdziesiątych.
Wyporność 4,9 tys. ton, dwanaście dział kalibru 105 mm, cztery 52 mm oraz dwie pary 450-milimetrowych wyrzutni torped zainstalowane na mierzącym ponad 130 m kadłubie – tak pokrótce scharakteryzować można lekki krążownik SMS „Kolberg”, który 21 czerwca 1910 r. przyjęty został do służby w niemieckiej Hochseeflotte. Okręt otwierał klasę, po raz pierwszy w historii domeny Hohenzollernów, wprawianą w ruch napędem turbinowym. W maszynowni zainstalowano dwie turbiny parowe Melms und Pfenniger i pięć kotłów. Moc ponad 30 tys. KM rozpędzała kolosa do prędkości 25,5 węzła (ok. 47 km/h), a zapas 970 ton węgla pozwalał pokonać dystans 3,2 tys. mil morskich, czyli ok. 6 tys. km. Zbudowano go w Schichau-Werke w Elblągu, za cenę blisko 8,2 mln marek. Pierwszym dowódcą „Kolberga” mianowano komandora Hansa von Abekena, ostatnim był zaś kapitan Kurt Hoffman. Na pola bitew I wojny światowej, załogę liczącą 18 oficerów i 359 marynarzy, poprowadził komandor Wilhelm Widenmann.