W dniach 12-13 października 1943 roku, na froncie wschodnim, żołnierze 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki podjęli swój chrzest bojowy w bitwie pod Lenino. To wydarzenie, upamiętniane przez lata jako sukces przez komunistyczną propagandę, pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych epizodów w historii polskiego wojska podczas II wojny światowej. Bitwa ta przyniosła ogromne straty wśród polskich żołnierzy i na trwałe zapisała się w ich wspomnieniach jako dramatyczne i krwawe przeżycie. Wielu z nich musiało zmierzyć się z rzeczywistością, która dalece odbiegała od propagandowego obrazu. Chaos, zdezorganizowanie i brak wystarczającego wsparcia – to wszystko uczyniło z Lenino nie tylko pole bitwy, ale i symbol tragedii tych, którzy na własnych barkach ponieśli ciężar wojny. To doświadczenie pozostało z nimi na całe życie, tworząc bolesne wspomnienie ich pierwszej konfrontacji z brutalnością frontu wschodniego.
Bitwa pod Lenino była pierwszym starciem bojowym 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, która została utworzona na terenie Związku Radzieckiego jako część Ludowego Wojska Polskiego. Dowódcą tej jednostki był generał Zygmunt Berling, a żołnierze rekrutowali się głównie z Polaków przebywających na terenach ZSRR, w tym deportowanych przez władze radzieckie. Tworzenie dywizji miało wymiar zarówno militarny, jak i polityczny – stanowiło element budowy nowej siły zbrojnej, podporządkowanej władzom komunistycznym, które chciały zaznaczyć swoją obecność na froncie wschodnim. Żołnierze, którzy dołączali do jednostki, często mieli za sobą trudne doświadczenia deportacji, przymusowej pracy oraz życie w niepewności na terenie ZSRR.
Bitwa miała być testem zdolności bojowej tych jednostek, a także potwierdzeniem lojalności nowych władz polskich wobec Związku Radzieckiego. Propaganda radziecka budowała wokół tego wydarzenia mit braterstwa broni i wspólnej walki z faszyzmem, jednak rzeczywistość przygotowań do bitwy nie była tak optymistyczna. Intensywne szkolenie, jakie przeszli żołnierze, nie było wystarczające do przygotowania ich na realia pola walki. Ćwiczenia prowadzone w pośpiechu, brak doświadczenia dowódców, a także zbyt krótki czas na zgranie całej jednostki wpłynęły na późniejsze wydarzenia. Dowództwo radzieckie naciskało na szybkie włączenie polskich jednostek do walki, co skutkowało wysłaniem ich na pierwszą linię frontu bez pełnej gotowości bojowej. Dla wielu żołnierzy oznaczało to nie tylko brak odpowiedniego wyposażenia, ale także brak moralnego przygotowania do czekającego ich starcia.
Na mocy rozkazu sztabu Frontu Zachodniego polska 1. Dywizja Piechoty została włączona w skład 33 Armii, którą dowodził gen. Wasilij Gordow. 10 października dywizja zajęła podstawy wyjściowe do natarcia. Nastroje wśród żołnierzy były mieszane – wielu z nich, szczególnie byli więźniowie gułagów, nie ufało komunistom i było gotowych za wszelką cenę wrócić do rodzinnych stron. W nocy przed bitwą grupa 11 żołnierzy zdezerterowała na stronę niemiecką. Zdradzili oni informacje o nadchodzącym ataku, co postawiło niemieckie jednostki w stan pełnej gotowości bojowej i skłoniło do wezwania wsparcia Luftwaffe.
Bitwa rozpoczęła się o świcie 12 października, zgodnie z informacjami przekazanymi przez dezerterów. Generalny atak sowieckich armii poprzedziło rozpoznanie walką, którego celem było ujawnienie pozycji ogniowych przeciwnika. Dwie kompanie 1 Pułku Piechoty natarły na niemieckie stanowiska, ale po krótkim sukcesie zostały okrążone i ostrzelane przez własną oraz niemiecką artylerię. W efekcie tego starcia około 80 polskich żołnierzy dostało się do niewoli – był to pierwszy z tragicznych epizodów bitwy pod Lenino.
Przygotowanie artyleryjskie miało kluczowe znaczenie dla właściwego ataku. Na odcinku 21 i 33 Armii skoncentrowano cztery dywizje artylerii, w tym jedną wyposażoną w ciężkie wyrzutnie rakiet kalibru 300 mm. Zgodnie z planem artyleria miała prowadzić ogień przez godzinę i 40 minut, ale niespodziewanie, po 40 minutach, ostrzał przerwano z powodu braków w zaopatrzeniu w amunicję. Skrócony ostrzał nie zdołał obezwładnić niemieckich pozycji, co miało fatalne konsekwencje dla nacierających jednostek.
Atak piechoty rozpoczął się po godzinie 10:00. 1 i 2 Pułki Piechoty ruszyły do natarcia na dwukilometrowym odcinku pomiędzy wsiami Trygubowo i Połzuchy. Niemiecka obrona okazała się jednak silniejsza niż przewidywano, a krzyżowy ogień karabinów maszynowych rozbił szyki polskich żołnierzy. Chaos, który wkradł się w ich szeregi, utrudnił dowodzenie. Mimo to Polacy zdołali zdobyć wsie Trygubowo i Połzuchy, lecz sąsiednie jednostki radzieckie nie były w stanie utrzymać tempa natarcia, co odsłoniło skrzydła polskich oddziałów, które znalazły się pod ciągłym ostrzałem artylerii niemieckiej z trzech stron.
W odpowiedzi na początkowy sukces Polaków Niemcy przeprowadzili kontratak na Trygubowo, wspierany przez grenadierów i działa szturmowe. Zaskoczenie polskiego dowództwa, brak koordynacji oraz pojawienie się niemieckich samolotów na niebie wywołały panikę wśród polskich żołnierzy, którzy zaczęli wycofywać się w nieładzie. Radziecka artyleria próbowała wesprzeć polskie jednostki, ale jej nieprecyzyjny ogień trafił zarówno w Polaków, jak i w Niemców. Część żołnierzy 1 Pułku Piechoty została odcięta i poddała się Niemcom. W kilku przypadkach sowiecka artyleria położyła ogień na własne jednostki, co doprowadziło do dodatkowych strat. Połzuchy, zdobyte przez Polaków, zostały utracone po tym, jak wieś stanęła w płomieniach w wyniku ostrzału i ponownie przeszła w ręce Niemców. W wyniku tych działań 200 żołnierzy 2 Pułku Piechoty trafiło do niewoli.
Na skutek informacji przekazanych przez dezerterów, niemieckie dowództwo skierowało do rejonu Lenino potężne siły lotnicze 6 Floty Powietrznej. Bombowce nurkujące Junkers Ju-87, znane jako „sztukasy”, atakowały pozycje artyleryjskie oraz kolumny zaopatrzenia, paraliżując wszelkie próby dostarczenia wsparcia na linię frontu. Żołnierzom na pierwszej linii zaczęło brakować amunicji, co zmusiło ich do korzystania z broni zdobytej na nieprzyjacielu. Intensywność nalotów spowodowała całkowite wygaśnięcie natarcia.
Jednostki artylerii przeciwlotniczej 33 Armii okazały się niewystarczające w obliczu skali niemieckich ataków z powietrza. Wspomnienia żołnierzy wskazują, że nie pamiętali oni tak intensywnych bombardowań od początku wojny. Polskie jednostki nie miały własnych zasobów przeciwlotniczych, a prowizoryczne próby strzelania do samolotów z rusznic przeciwpancernych były praktycznie bezskuteczne. 1 Armia Lotnicza, odpowiedzialna za osłonę powietrzną, nie zdołała utrzymać przewagi nad niemieckim lotnictwem, co doprowadziło do kolejnych strat wśród żołnierzy i sprzętu.
Pod osłoną nocy z 12 na 13 października próbowano wznowić działania zaczepne, jednak morale żołnierzy było niskie. Oficerowie polityczni groźbą i przekleństwami starali się zmusić żołnierzy do dalszej walki. Niektórzy z wyczerpanych piechurów, zamiast walczyć, dobrowolnie oddawali się do niemieckiej niewoli, licząc na koniec cierpień. Sytuacja na polu bitwy stawała się coraz bardziej tragiczna, a brak wsparcia czołgów, spowodowany zaniedbaniami dowódcy pułku czołgów, ppłk. Anatola Wojnowskiego, dodatkowo pogarszał sytuację.
13 października, mimo rosnących strat, gen. Gordow zdecydował się kontynuować natarcie. Niemieckie lotnictwo szybko przejęło kontrolę nad polem bitwy, a kolejne próby poderwania polskich żołnierzy do ataku kończyły się niepowodzeniem. Gen. Berling, widząc sytuację, zdecydował się przerwać działania zaczepne, łamiąc rozkazy dowódcy 33 Armii. Decyzja ta zakończyła udział 1. Dywizji Piechoty w bitwie pod Lenino, a gen. Gordow uznał, że jednostka nie jest zdolna do dalszej samodzielnej walki.
Bitwa pod Lenino trwała do 18 października, a jej kulminacyjny moment przypadł na 14-15 października. Pomimo skierowania do walki kolejnych jednostek pancernych i piechoty, nie udało się odbić wsi Trygubowo. Straty sowieckich dywizji były jeszcze większe niż te poniesione przez 1 Dywizję Piechoty, a zdobyte pozycje nie miały znaczenia operacyjnego, co czyniło poniesione ofiary jeszcze bardziej bezsensownymi. Ostatecznie bitwa pod Lenino stała się przykładem nieudanej operacji wojskowej, która przyniosła ogromne straty, a której celów nie udało się osiągnąć.
Bitwa pod Lenino stała się symbolem nie tylko wojskowego niepowodzenia, ale i politycznej manipulacji. Komunistyczna propaganda przedstawiała to wydarzenie jako dowód polsko-radzieckiego braterstwa broni oraz poświęcenia Polaków w walce z hitlerowskimi Niemcami. Oficjalne narracje podkreślały heroizm polskich żołnierzy, ukazując ich jako bohaterów walczących ramię w ramię z Armią Czerwoną. W rzeczywistości jednak, wielu uczestników bitwy miało poczucie, że zostali wykorzystani jako pionki w grze politycznej. Straty ludzkie i brak wsparcia ze strony radzieckiego dowództwa były tematem tabu, a rzeczywiste trudności na polu bitwy były pomijane w oficjalnych relacjach.
Propaganda komunistyczna skutecznie budowała mit Lenino jako miejsca narodzin nowego Ludowego Wojska Polskiego, które miało walczyć o wyzwolenie kraju u boku Armii Czerwonej. Obchody rocznicowe, pomniki i ceremonie miały na celu utrwalenie tego obrazu w świadomości społeczeństwa. Jednak wśród samych żołnierzy, którzy przetrwali to piekło, często panowało poczucie goryczy i rozczarowania. Dla nich Lenino było symbolem bezsensownej ofiary, braku wsparcia i dowództwa, które nie liczyło się z ludzkim życiem. Dopiero po latach, gdy opadł kurz propagandy, zaczęto otwarcie mówić o rzeczywistych kosztach tej bitwy. Publikacje historyczne, wspomnienia weteranów i badania archiwalne pozwoliły na pełniejsze zrozumienie, jakim dramatem była ta operacja i jak wielka była cena, jaką zapłacili polscy żołnierze.
Mimo upływu 81 lat, bitwa pod Lenino wciąż budzi silne emocje i kontrowersje. W Polsce upamiętnia się to wydarzenie na różne sposoby – od oddawania hołdu bohaterskim żołnierzom, przez krytykę propagandy komunistycznej, po refleksję nad tragedią wojny i ofiarą, jaką przyszło ponieść polskim żołnierzom. Dla wielu rodzin poległych żołnierzy, Lenino pozostaje bolesnym wspomnieniem o straconych bliskich, którzy oddali życie w imię politycznych interesów, nad którymi nie mieli kontroli. To także miejsce pamięci o trudnych decyzjach, które podejmowano w imieniu walczących, często bez uwzględnienia ich realnych możliwości i warunków na froncie.
Dzisiaj bitwa pod Lenino to nie tylko epizod historyczny, ale i przestroga przed instrumentalnym wykorzystywaniem wojskowych sukcesów i klęsk do celów politycznych. Jest symbolem odwagi i poświęcenia polskich żołnierzy, którzy mimo braków w wyszkoleniu oraz fatalnych warunków, walczyli z nadzieją na lepszą przyszłość swojego kraju. Współczesne spojrzenie na Lenino pozwala na bardziej zniuansowaną ocenę – z jednej strony oddajemy hołd odwadze i poświęceniu tych, którzy walczyli, a z drugiej strony zadajemy pytania o sens tej operacji i odpowiedzialność dowódców, którzy nie zawsze potrafili właściwie ocenić sytuację. Upamiętnienia, jakie mają miejsce współcześnie, coraz częściej skupiają się nie tylko na heroizmie, ale także na tragicznych aspektach tej bitwy, przypominając o tym, jak wielką cenę przyszło zapłacić za błędy dowództwa i polityczne ambicje.
W 2024 roku obchodzimy 81. rocznicę bitwy pod Lenino – wydarzenia, które na zawsze zapisało się w historii polskiego wojska. Obchody tej rocznicy są okazją do refleksji nad losem żołnierzy, którzy zostali rzuceni na pierwszą linię frontu w warunkach, które były dalekie od idealnych. Jest to również moment, aby upamiętnić ich poświęcenie, ale i wyciągnąć wnioski z tragicznych błędów dowódców, które doprowadziły do niepotrzebnych strat. Wspominając Lenino, oddajemy hołd wszystkim, którzy walczyli z nadzieją na wolną Polskę, i przypominamy o dramatycznych konsekwencjach polityki, która nie zawsze uwzględniała dobro żołnierza. To wydarzenie, mimo upływu lat, wciąż ma moc przypominania o tym, jak wysoką cenę przyszło zapłacić za wolność i jak ważne jest, aby historia ta nie została zapomniana.